Jerzy Hanuszewski
Po raz pierwszy spotkałem Władka Krężelewskiego w 1951 roku na gorzowskim stadionie, w trakcie I Wojewódzkiej Spartakiady w lekkiej atletyce. Bardzo mi się spodobał młody i energiczny organizator zawodów.
Gorzów Wlkp. potrafił organizować imprezy sportowe, dlatego zawsze chętnie jeździliśmy tam na zawody, a ja od 1954 roku kontynuowałem w tym mieście karierę sportową. Pracując w "Gwardii" dość często spotykaliśmy się z Władkiem na różnych imprezach sportowych czy naradach, ale tak twarzą w twarz wpadliśmy na siebie w Zielonej Górze, na ulicy Sikorskiego.
- Cześć, co ty tu robisz? /przeszedł na ty/
- Pracuję tu obok, w „Gwardii”.
- Roześmiał się. Inaczej mówiąc robisz w sporcie. Ja też.
Dowiedziałem się, że Władek został przeniesiony z jednej spod gorzowskich wsi, gdzie był kierownikiem Szkoły Podstawowej, do zielonogórskiego kuratorium na stanowisko kierownika oddziału w-f.
W trakcie pogawędki wpadł mi do głowy pomysł.
- Władek, nie zrobiłbyś sekcji lekkoatletycznej w „Gwardii” ?
Zgodził się bez wahania i tak się zaczęło.
Gdy po pewnym czasie zjawiłem się na stadionie przy ul. Sulechowskiej zobaczyłem grupkę sportowców robiących przebieżki pod kierunkiem Władka Krężelewskiego. Powierzone mu zadanie realizował z pełnym zaangażowaniem i bardzo rzetelnie. Rzecz jasna w sekcji Władka, która znajdowała się w trakcie organizacji, byli dopiero kandydaci na zawodników, jednak wierzyliśmy, że sukcesy przyjdą szybko. Przyszedł rok 1954, w którym Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego wydało zarządzenie nakazujące „odcywilnić” kluby gwardyjskie.
Unikalne zdjęcie grupy lekkoatletów: Siedzą od lewej : M. Maciejewski, T. Malińska, A. Ratajczak, St. Graduszewska, Zb. Jagaciak i I. Harmacińska. Z przodu : M. Śledź i I. Przybyła.
Wspomniane zarządzenie spowodowało rozpad sekcji, w której znajdował się tylko jeden funkcjonariusz. Niestety praca Władka poszła na marne, szkoda bo zawodnicy upamiętnieni na zdjęciu zaczęli osiągać już przyzwoite rezultaty, a zielonogórska młodzież chętnie zapisywała się do nowej sekcji.
Zgrupowanie w Niesulicach
Latem 1953 roku miało miejsce historyczne wydarzenie, którym był pierwszy obóz sportowy. Zorganizowano go nad jeziorem Niesłysz w zdewastowanym budynku, w którym obecnie znajduje się kawiarnia byłego Ośrodka Wypoczynkowego. Dookoła jeziora nie było jeszcze żadnego ośrodka z wyjątkiem Przełaz, gdzie mieściło się sanatorium dla dzieci najbardziej dotkniętych chorobą heinego medina. Pozdrawialiśmy je przyjaźnie, gdy przepływaliśmy obok ośrodka starą, poniemiecką łajbą. W istocie obóz nasz doszedł do skutku na „wariackich papierach”. Były to przecież czasy przydziałów artykułów żywnościowych, a my nie mieliśmy niczego, poza zapałem i dużą przychylnością ówczesnego kierownictwa milicji świebodzińskiej. Dwa razy tygodniowo dowożono nam ze Świebodzina mięso, wędliny, cukier i makarony. Resztę musieliśmy zdobywać sami przy użyciu służbowej SHL-ki, którą miałem do dyspozycji. Obóz liczył 56 sportowców uprawiających różne dyscypliny: koszykówkę, siatkówkę, lekkoatletykę i gimnastykę, był też jeden piłkarz. Trenerów było dwóch, ja oraz Julian Nalepa.
Cenne zdjęcie zawodników "Gwardii" podczas zgrupowania w Niesulicach. Na samym szczycie z lekką łysiną kierownik sekcji koszykówki kobiet - Stanisław Graliński oraz autor niniejszego wspomnienia Jerzy Hanuszewski.