lipca 10, 2017

Zacząłem od uprawiania boksu - Ryszard Taysner

Było to wiele lat temu, kiedy jako uczeń szkoły podstawowej po raz pierwszy przekroczyłem progi strzelnicy „Gwardii”. W podstawówce interesowało mnie kolarstwo i koszykówka. Jednak jak każdego młodego chłopca , a w moim przypadku energicznego oraz postawnego, najbardziej zainteresowały walki bokserskie.

Z tego co pamiętam zajęcia z bokserami prowadził trener Adamski i po paru tygodniach szkolenia odbyły się pierwsze walki. Dla mnie była to pierwsza i ostatnia walka, którą stoczyłem z synem trenera, posiadającym dużo większe umiejętności od nowicjusza bokserskiego. Początkowo szło mi całkiem dobrze, ale po siarczystym ciosie przeciwnika w nos, doszedłem do wniosku, że nie jest to dyscyplina sportu dla mnie.



W 1960r. rozpocząłem naukę w szkole średniej na ul. Botanicznej. Późną jesienią kolega z klasy zaproponował mi wstąpienie do sekcji strzeleckiej „Gwardii”. Postanowiłem spróbować i poszliśmy na zajęcia tr. Ryszarda Sadurskiego. Myślałem, że zostanę pistoleciarzem i do tego przekonywałem trenera, ale on przeprowadził szybki test mojego wzroku każąc policzyć pierścienie komina Fabryki Mebli. Nie miałem wyjścia i rozpocząłem długą oraz pełną wspaniałych przeżyć karierę sportową, strzelając oczywiście konkurencje karabinowe.

Pamiętam swój pierwszy trening. Trener ubrał mnie w kurtkę strzelecką, założył na lewą rękę pas, kazał położyć się na stanowisku z karabinem i w tej pozycji „na sucho” musiałem wytrzymać nie krócej, niż trenująca obok A. Ciupik.

Trwało to około 90 min., kiedy mogłem dopiero wstać na równe nogi, ale wyprostować ręki nie byłem w stanie jeszcze przez długi czas. Takich godzin przetrenowanych „na sucho” oraz w formie treningu specjalistycznego, było w trakcie mojej kariery sportowej setki. Na tym jednak polegał urok szkolenia karabiniarza.

Sekcja strzelecka w momencie kiedy rozpocząłem treningi walczyła już w I lidze, o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Z zawodników tamtego okresu pamiętam: Michalaka, Nowickiego, Przybylskiego, Sadurskiego, Pinczewskiego, Kiełczewskiego, Bąchora, Dzika, Szylko, Piskorza, Gońskiego i Sowę.

W 1962r. grupa karabinu została wzmocniona przejściem z LPŻ Staszka Maruchy, a w 1963r. przyszli młodzi karabiniarze E. Pędzisz i R. Szmajs oraz pistoleciarz T. Bartkowiak.

I tak było przez kolejne lata, jedni rozpoczynali karierę sportową, a starzy mistrzowie zostawali szkoleniowcami lub odchodzili z klubu.

Kair 1965 roku. Mistrzostwa Europy Juniorów 
Ryszard Taysner podczas zwiedzania zabytków.
Nasza grupa szybko rozwijała się i należała do czołowych w Polsce, czego efektem były medale w Mistrzostwach Polski Juniorów oraz mój udział i E. Pędzisza w Mistrzostwach Europy Juniorów w Kairze - 1965r. Szansę na wyjazd miał również kolega klubowy R. Szmajs, ale walkę o paszport przegrał z Jasieckim.

Bardzo ciekawe wydarzenie, skutkujące w kolejnych latach dużymi sukcesami, miało miejsce w 1966r. i nazwać je można „Spotkanie z Bożeną Iłło” (późniejsza moja żona).

W szkole, którą kończyłem, trenowała grupa akrobatów „Gwardii” pod okiem Zb. Brodeckiego. Przychodziłem czasami na te zajęcia dla poprawienia ogólnorozwojówki. Tam poznałem między innymi R. Zelka, St. Chorosia, i R. Smykała, ale również zwróciłem uwagę na siedzącą w kącie sali młodą akrobatkę, a zwłaszcza na jej oczy. I to był początek wielkiej kariery sportowej i jak się okazało wielkiej miłości. Zaproponowałem Bożenie, aby wybrała się ze mną na strzelnicę, na co p. Zb. Brodecki zareagował zakładem, że mu kaktus wyrośnie jak z niej zrobię strzelca. Z pewnymi oporami, ale w końcu trafiliśmy na strzelnicę i po moim zapewnieniu, że to talent czystej wody, trener R. Sadurski wysłał Bożenę po dwóch tygodniach treningu na obóz do Łochowic.

Bożenie dałem jeden ze swoich karabinów i wyjechałem do Warszawy odbyć służbę wojskową, aby po powrocie w 1970r. zaprosić rodzinę i kolegów na wesele. Oczywiście uroczystość zorganizowaliśmy na obiektach przy ul. Strzeleckiej 22.

W kolejnych latach Bożena wyrosła na zawodniczkę wielkiego międzynarodowego formatu, zdobywając medale Mistrzostw Europy i Polski. Ja natomiast strzelectwo uprawiałem do 1979r., a swoją karierę zakończyłem brązowym medalem Mistrzostw Polski.

Bardzo dobre starty zanotowałem w sezonach 68, 69, 72, w których wywalczyłem złote medale Mistrzostw Polski, natomiast w pozostałych latach zawsze plasowałem się na czołowych lub medalowych pozycjach.

Wielkim przejściem dla całej sekcji były starty ligowe, o tytuł Drużynowego Mistrza Polski, w których „Gwardia” uczestniczyła od 1960r. Walka o prymat w kraju elektryzowała nas i motywowała do ciężkiego treningu, co odczuwali również nasi „odwieczni” konkurenci z „Zawiszy” Bydgoszcz, „Śląska” Wrocław czy „Legii” Warszawa.

W 1969r. zdobyliśmy pierwsze Drużynowe Mistrzostwo Polski, a w latach siedemdziesiątych zdecydowanie dominowaliśmy nad rywalami, gromadząc ponad 20 tytułów mistrzowskich.

W 1980r. rozpocząłem kolejny etap swojej działalności w sporcie. Zakończyłem karierę zawodniczą co zbiegło się z zakończeniem pracy trenerskiej R. Sadurskiego, który wybrał mnie na swojego następcę przekazując szkolonych zawodników. I tak to się zaczęło i trwa do dnia dzisiejszego.



Tr R. Taysner z wielokrotną reprezentantką klubu w Igrzyskach Olimpijskich,
- Sylwią Bogacką

 Bożena i Ryszard Taysnerowie z synem Rafałem 


Copyright © ZKS Gwardia historia , Blogger